Przestrzeń, światło, kolor. Trudno wskazać, które z zagadnień dominuje w malarstwie Apoloniusza Węgłowskiego. Każdy z jego obrazów jest opowieścią o wszystkich trzech elementach. Wspomniane bez kontekstu, mogą się kojarzyć dość tradycyjnie, w końcu to fundamentalne problemy malarstwa. Jeżeli jednak mówimy o nich jako o motywach składowych twórczości Apoloniusza Węgłowskiego, stają się synonimem malarskiej awangardy.
Artysta tytułował prace zawsze jednakowo — „Kompozycje” nie sugerowały interpretacji lub autorskich sposobów odczytania obrazów. Między innymi dzięki temu Węgłowski spajał je w procesie twórczym w taki sposób, że obecnie trudno mówić o nich w oderwaniu od siebie nawzajem.
Dla Węgłowskiego relacja z widzem jest szczególnie istotna. „Kompozycje” formalnie ewoluują w zależności od dystansu, jaki oglądający przyjmuje w kontakcie z obrazem. Wraz z jego stopniowym zwiększaniem niektóre ze wspomnianych elementów pojawiają się na nowo lub zyskują zupełnie inne znaczenie.
W 1987 roku w książce „Twórcy-Postawy. Artyści mojej galerii.” Bożena Kowalska pisała:
„Tę przestrzeń w tle pogłębiają drobne i rozmaite formy, od małych trójkątów i kształtów kojarzących się z proporczykami, poprzez ostrza jak smukłe groty strzał, aż po nieregularne ni to zygzaki, ni to serpentyny”. Rzeczywiście, można zauważyć określone przez autorkę „formy ażurowej przesłony na samej powierzchni płótna czy zapisy zjawisk falowych z zakresu fizyki”. Niektórzy oglądający pewnie szukaliby skojarzeń z amerykańskim op-artem. Jednak próby porównań, opisów tej twórczości, odwracają uwagę od tego, co powiedział o swoim malarstwie sam artysta: „tylko moment metafizyczny kreuje obraz”.